Tyle jest powieści o miłości, a tak mało o przyjaźni. Powtarzają to bohaterowie Książki o przyjaźni i sam się zdziwiłem, jak bardzo mnie to zaskakuje. Bo miłość jest bardziej efektowna, efekciarska, jest królową, a przyjaźń ledwie dwórką. „Dlaczego książki o przyjaźni powstają tak rzadko? – pyta Maciej Marcisz w swojej drugiej powieści – Romanse i miłości mają wyraźne, spektakularne początki i zakończenia. Tyle osób zastanawia się, kiedy spotka miłość swojego życia, a przyjaciele pojawiają się gdzieś w tle”. A przecież zdarzają się przelotne miłości, ale niemożliwa jest przelotna przyjaźń. Samym sednem jej istnienia jest długie trwanie. Pytanie: jak długie? I o tym pięknie, wzruszająco, przenikliwie i gorzko opowiada Marcisz.
Jego trójka bohaterów, urodzonych ok. 1988 roku i dorastających w małym miasteczku, chce żyć pełną piersią i zawojować świat. Dorota ma zostać pisarką, Kasia malarką, a Michał aktorem. Tyle że, jak to w życiu bywa, świat nie jest na to gotowy. Marzenia będą się musiały dostosować do szorstkiej rzeczywistości. Zdarza się. Jednak to, co niepodważalne, to co dla tej trójki jest „najwyższą religią”, to ich przyjaźń. Na wieki wieków. Czyżby? Pamiętam ten straszny moment, kiedy zdałem sobie sprawę, że wbrew temu, o czym byłem święcie przekonany, przyjaźń nie musi być na całe życie, że może spłonąć albo zblaknąć. I o tym jest ta książka. O tym, że tak naprawdę nie ma „przyjaźni” i „miłości”, bo prawdziwa przyjaźń jest miłością i kocha się i cierpi tak samo mocno. I przyjaźń może być tak samo toksyczna jak miłość.
Druga powieść czy płyta, w sytuacji, kiedy pierwsza odniosła sukces, jest dla każdego autora wyzwaniem i koszmarem. Debiut Marcisza Taśmy rodzinne zebrał świetne recenzje i pięknie się sprzedał. Mogło więc autora trochę przydusić. Chcę więc jako wielki fan Taśm rodzinnych, z pełną odpowiedzialnością za słowo stwierdzić uroczyście, że Książka o przyjaźni jest jeszcze lepsza. Mimo że równie skromna objętościowo (pan pisarz waży słowa), to bogatsza treściowo i emocjonalnie. Bo to nie tylko opowieść o zjawisku, które każdego z nas dotyczy, albo przynajmniej chcielibyśmy tego, ale też pięknie nostalgiczna historia o wchodzeniu w dorosłość, odkrywaniu siebie, próbie zrozumienia, kim jesteśmy, kim chcemy być i czy mamy wystarczająco sił, by zmierzyć się ze światem. I o tym, jak wielką rolę w tym czasie odgrywają książki, filmy i muzyka. Ta powieść to lektura obowiązkowa dla wszystkich okularników. Nawet jeśli nie noszą okularów.
Książka, tak jak Taśmy, jest pięknie, a zarazem przyjaźnie dla czytelnika napisana i co ważne, skrząca się ścichapęk, lekko czarnym poczuciem humoru. („Przeżywali właśnie ten moment wchodzenia w dorosłość, kiedy człowiek udaje, że jest zgorzkniały i wypalony, choć nie ma jeszcze pojęcia, jak to jest naprawdę”). Jego opisy zwyczajnych międzyludzkich relacji, codziennego życia wciągają jak powieści przygodowe. Pierwsze skojarzenie, jakie mi przychodzi do głowy, to twórczość jego irlandzkiej rówieśniczki Sally Rooney, zwłaszcza jej Normalni ludzie.
I kiedy się zastanawiam, jakie uczucia mi towarzyszą, kiedy żegnam się z Książką o przyjaźni, to chyba najważniejsze jest wzruszenie.

