Vaclav Smil, „Jak naprawdę działa świat”​

Nie wiem jak Wy, ale ja potrzebowałem takiej książki.

Vaclav Smil jest czesko-kanadyjskim naukowcem, przez kilkadziesiąt lat wykładał na wydziale ochrony środowiska Uniwersytetu Manitoby. Jego znakiem firmowym są szerokie interdyscyplinarne badania zależności między produkcją energii i jedzenia, ochroną środowiska, rozwojem ludzkości, ekonomią i decyzjami politycznymi.

W sumującej jego badania książce Jak naprawdę działa świat Smil pisze tak: „Moim celem nie jest czynienie prognoz i kreślenie świetlanych lub defetystycznych scenariuszy przyszłości. Nie ma potrzeby wzbogacać tego popularnego – i nieodmiennie rozczarowującego – gatunku twórczości; w długiej perspektywie zachodzi zbyt wiele nieoczekiwanych zdarzeń i złożonych interakcji, by można je było przewidzieć w pojedynkę czy wysiłkiem zbiorowym. Nie będę się opowiadał za żadną (tendencyjną) interpretacją rzeczywistości, czy to dającą powód do desperacji, czy do oczekiwania szczęścia bez miary. Nie jestem ani pesymistą, ani optymistą. Jako naukowiec staram się po prostu tłumaczyć, jak świat realnie działa, i na tej podstawie będę próbował lepiej uzmysłowić czekające nas w przyszłości ograniczenia i możliwości.”

Żyjemy w świecie, w którym coraz szybszy rozwój niesie ze sobą coraz węższe specjalizacje. Atomizacji wiedzy towarzyszą skrajności opinii. Nadmiar informacji powoduje, że problemy z oceną sytuacji mają nie tylko zwykli zjadacze chleba, ale i politycy podejmujący strategiczne decyzje. Smil zbiera różne dziedziny wiedzy i stara się odpowiedzieć, czy nasza cywilizacja oparta na paliwach kopalnych jest w stanie przestawić się na inne tory. Czy możliwa jest dekarbonizacja do 2050 roku? Owszem, jest, odpowiada, ale za cenę niewyobrażalnej degradacji ekonomicznej albo trzeba liczyć na technologiczny cud. A czy da się ciągnąć dalszy rozwój bez dalszej szkody dla biosfery? Nie ma odpowiedzi, mówi Smil. I dopowiada, że nowoczesna cywilizacja oparta jest na czterech filarach: amoniaku, stali, betonie i tworzywach sztucznych, a wiara, że da się uwolnić świat od potrzeb materiałowych, jest myśleniem życzeniowym.

Smil dystansuje się zarówno od katastrofizmu, jak i technooptymizmu. „Nie przewiduję rychłego przełomu w żadnym z tych kierunków. Nie widzę żadnych nieuchronnych scenariuszy, lecz jedynie skomplikowaną trajektorię dalszych dziejów, zależną od naszych wyborów, które bynajmniej nie są przesądzone.”

U Smila jest dużo ważnych pytań, na które nie ma jasnych odpowiedzi. Na przykład: roczne dostawy energii dla 40% światowej populacji (w tym całej Afryki subsaharyjskiej) były nie większe niż w Niemczech i Francji w 1860 roku. Aby dojść do godnego poziomu życia tych miliardów ludzi należałoby „podwoić – choć lepiej potroić – zużycie energii, a tym samym pomnożyć dostawy energii elektrycznej, zdecydowanie zwiększyć wytwarzanie żywności oraz zbudować podstawową infrastrukturę miejską, przemysłową i komunikacyjną. Nieuchronnie podda to biosferę dalszej degradacji.”

Jaka jest odpowiedź na tę diabelską alternatywę?

U Smila jest wiele niedzisiejszych „nie wiem”, „być może”, „to zależy” i jeszcze więcej faktów i twardej wiedzy. Nie ma pocieszenia w postaci prostych odpowiedzi, jest za to pokaźny pakiet do myślenia.

Wydawnictwo Insignis

Udostępnij:
7