Annie Jacobsen, „Wojna nuklearna”

A świat się skończy w 72 minuty. Maksimum.

„Wojna nuklearna to szaleństwo. Wie o tym każda osoba, z którą rozmawiałam podczas pracy nad tą książką. Każda osoba – pisze dziennikarka Annie Jacobsen, autorka bestsellerowego za oceanem reportażu teoretycznego (moje robocze określenie) Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz. – Sam pomysł użycia broni nuklearnej jest szaleństwem. To irracjonalne. A jednak stało się to realną groźbą. (…) Wszyscy balansujemy na krawędzi przepaści. Co się stanie, jeśli odstraszanie zawiedzie?”

I o tym jest ta książka. Że będzie katastrofa, to się domyślamy raczej wszyscy, ale rozpisana na sekundy, minuty i godziny w suchej reportersko-dokumentacyjnej wersji robi potężne wrażenie.

Autorka kreśli swój apokaliptyczny scenariusz na podstawie setek rozmów z prezydenckimi doradcami, byłymi członkami amerykańskiej administracji, inżynierami jądrowymi, naukowcami, wojskowymi, ekspertami w dziedzinie zarządzania kryzysowego i analitykami wywiadu. Krok po kroku szkicuje rozwój wydarzeń od kluczowej chwili, kiedy zawiodło odstraszanie i pierwszy pocisk z głowicą jądrową poleciał (w jej wersji) na Waszyngton.

Nie będzie to długi film. Jacobsen bardzo plastycznie pokazuje, jak szybko pomkniemy (znaczy już nie my) od wystrzelenia międzykontynentalnej rakiety do nuklearnej zimy. Jak to powiedział autorce generał Robert Kehler, były dowódca STRATCOM-u (Dowództwa Strategicznego USA): „Koniec świata może nastąpić w ciągu kilku najbliższych godzin.”

Jacobsen opisuje te pierwsze chwile po wystrzeleniu pierwszej rakiety. Najpierw sekunda po sekundzie, potem minuta po minucie. Rzecz jasna z perspektywy amerykańskiej, ale w skali całego świata. Robi wrażenie. I wychodzi jej, że od tej pierwszej sekundy do końca świata, jaki znamy, będziemy mieli maksimum 72 minuty.

I to w zasadzie tyle, proszę państwa. A poza tym świetnie się to czyta, a w głowie wyświetlał mi się gotowy, realistyczny film.

Wydawnictwo Insignis

Udostępnij:
7