Faiz Siddiqui, „Pycha absolutna”

Połowa lat dziewięćdziesiątych. Elon Musk jest dwudziestokilkuletnim założycielem małego start-upu, pracującym w USA nielegalnie na wizie studenckiej. Rozmawia z Derekiem Proudianem, partnerem jednego z inwestorów firmy. Proudian delikatnie sugeruje, że interes idzie średnio, Musk snuje wizje stworzenia największej firmy na świecie.

„Musk był myślami gdzie indziej.

– Mam większe cele – oświadczył.

Proudian próbował się wtrącić, licząc na to, że uda mu się zmienić temat rozmowy.

– Nie rozumiesz – przerwał mu Musk. – Jestem wcieleniem Aleksandra Wielkiego.

Co takiego?

Proudian musiał sprowadzić go na ziemię.

– A co, jeśli zaryzykujesz i poniesiesz porażkę? – zapytał.

– Mam ducha samuraja – oświadczył Musk. – Wolę popełnić seppuku niż ponieść porażkę.”

W ostatnim roku cały świat mógł obserwować, jak próbuje popełnić seppuku. „Pychę absolutną” autor Faiz Siddiqui oddawał do druku w pierwszych tygodniach prezydentury Donalda Trumpa, gdy Elon Musk przejmował stery nowo utworzonej, specjalnie pod niego agencji rządowej DOGE. Co było dalej – wszyscy wiemy.

Siddiqui opowiada, jak do tego doszło. Jak jego bohater – z nadziei (dla wielu) ludzkości, geniusza, wizjonera, zdobywcy Marsa – stał się najbardziej kontrowersyjnym i nieobliczalnym oligarchą świata. I najbardziej medialnym. Wie, o czym pisze, bo Muskiem zajmował się od lat, pracując jako reporter działu ekonomicznego „Washington Post”. Kreśli wnikliwą analizę przedziwnej osobowości Muska, opowiada o pokusach i niebezpieczeństwach niepohamowanego dążenia do sukcesu, władzy absolutnej i o nieliczeniu się z konsekwencjami własnych działań.

Skupia się na aspektach biznesowych: jest o Tesli, SpaceX, o przejęciu Twittera, o nieustannym przekraczaniu granic prawa i etyki. Nie ma za to praktycznie życia prywatnego, więc amatorzy ploteczek o kobietach i dzieciach nie pożywią się zbytnio.

Pisze Siddiqui: „W Tesli dostrzegłem firmę o genialnej innowacyjności, niemającą sobie równych w branży motoryzacyjnej i technologicznej. Jednocześnie jawiła mi się ona jako organizacja paranoiczna i wroga wszelkiej kontroli, kierowana przez człowieka, który ani transparentności, ani odpowiedzialności nie darzył nadmiernym szacunkiem.”

Świetna lektura o kulcie jednostki i niebezpieczeństwach geniuszu we współczesnym świecie. Dla zainteresowanych technologią i władzą – pozycja obowiązkowa.

Przełożył Piotr Grzegorzewski

Wydawnictwo W.A.B.

Udostępnij:
7